Blog > 2012-01-22NajwiększyProblemDemokracji

Największy problem demokracji

Czy zastanawiałeś/aś się kiedyś, czemu od 20 lat co 4 lata wybierane były nowe rządy, a w wyborach 2011 po raz pierwszy wygrała drugi raz z rzędu ta sama partia, która rządziła poprzednio? Jest to w gruncie rzeczy bardzo proste. Dlatego, że po 20 latach politycy zauważyli, że jak coś obiecują to zawsze komuś się to nie spodoba. Trzeba więc iść do wyborów nie obiecując nic konkretnego. Dopiero po wyborach można ewentualnie przedstawić niektóre plany. Wcześniej jednak lepiej nic o nich nie mówić. Dlatego nie było praktycznie żadnego programu z którym partia rządząca (i większość innych) szła do wyborów. Żadnych konkretów. Tylko ogólniki, typu że trzeba się starać przetrwać w kryzysie i bronić Polaków w nadchodzącym trudnym okresem. Każdy mógł sam sobie dopowiedzieć wg. swoich upodobań z czym tak na prawdę idą do wyborów politycy.

Problem jest jednak głębszy i dotyka samej istoty demokracji. Bo czym w gruncie rzeczy ma być demokracja? Demokracja są to rządy reprezentantów większości społeczeństwa. Powstaje tylko jedno, bardzo istotne pytanie: której większości? Przecież jeśli spytać obywateli czy są za karą śmierci to część będzie na tak, część na nie. A jeśli spytać o podwyższanie wieku emerytalnego znowu część będzie na tak, a część na nie. Na każde takie pytanie zawsze jakaś grupa ludzi będzie "na tak", a jakaś inna "na nie". Ale to za każdym razem są inne grupy ludzi, zarówno "na tak" jak i "na nie"! Po prostu nie da się zebrać 5, czy 10 milionów ludzi, którzy będą mieli podobne zdanie w każdej kwestii istotnej dla państwa. Pomijam już nawet to, że zdanie większości może być po prostu błędne.

Większość w narodzie po prostu nie istnieje. Można wprawdzie znaleźć większość w jednej, konkretnej sprawie. Da się też, choć trudniej, znaleźć większość w kilku konkretnych kwestiach. Rządzenie krajem jest jednak skomplikowane i składa się z bardzo wielu dziedzin. W tym przypadku po prostu nie da się znaleźć większości w narodzie, która chciała by tego samego we wszystkich lub choćby prawie wszystkich dziedzinach. Ludzie są zbyt różni od siebie, a w wielu kwestiach bardzo trudno wskazać dobre rozwiązanie nawet w wąskiej grupie ekspertów, a co dopiero w całym społeczeństwie. Poszukiwanie większości w społeczeństwie jest skazane na niepowodzenie, podobnie jak próby określenia średniego, statystycznego mieszkańca całego kraju. Można bez problemu wyliczyć, że średnio zarabiamy 4000zł brutto, że średnio mamy jeden but w adidasie a drugi w szpilkach, mamy 1.5 dziecka itp. Statystycznie wszystko jest ok, ale takich osób albo wogóle nie ma albo stanowią bardzo mały procent społeczeństwa.

W efekcie mamy w demokracji niezwykle poważny problem u samych założeń tego ustroju. Nawet jeśli demokracja nie jest zmanipulowana i działa zgodnie z najlepszymi swymi ideałami. Bo na przykład w kwestii karania za nietrzeźwą jazdę większość ludzi podwyższy kary, ale w kwestii finansów większość obetnie fundusze na budowę nowych zakładów karnych, bo mamy kryzys. Tu i tu zdecyduje większość. Tyle, że większość z pierwszego głosowania nie będzie tą samą większością co w drugim głosowaniu. Tak w demokracji często powstaje prawo, które jest ze sobą wewnętrznie sprzeczne. Z jednej strony likwiduje się cła na towary zagraniczne, by handel był równy i nieskrępowany, a z drugiej wprowadza akcyzy lub dotacje dla wybranych firm i towarów, co wprowadza niesprawiedliwość i nierówność. Z jednej strony popiera się przedsiębiorczość i dotuje zakładanie nowych firm, a z drugiej wprowadza coraz to nowe podatki i wymagania obciążające przedsiębiorców. Z jednej strony promuje się wolność słowa (np. dotując filmy, niszowe programy w TV lub gazety specjalistyczne), a z drugiej koncesjonuje się wszelkie radia i telewizje oraz faworyzuje (przez abonament) media państwowe. Z jednej strony dba się o wolny rynek i nakłada kary na monopolistów lub za zmowy cenowe, z drugiej wprowadza tak liczne ograniczenia, że nikt nie może z monopolistami wygrać. Z jednej strony promuje się postęp naukowy i finansuje różne inkubatory innowacyjności, a z drugiej strony ministerstwo narzuca jeden program nauczania wszystkim szkołom w kraju, co oczywiście zabija kreatywność tak wśród nauczycieli jak i wśród uczniów.

Pamiętajmy również, że ludzie są zmienni, ulegają nastrojom, emocjom itp. Głosowanie nad tą samą ustawą dziś i jutro może dać zupełnie inny rezultat. Widać to doskonale w sondażach, które każdego dnia są inne. Wystarczy jedna awaria elektrowni atomowej, a już opinia większości osób może się w ciągu jednego dnia zmienić diametralnie. Pod wpływem chwili.

To dlatego w demokracji w Polsce i w demokracjach w całej UE prawo ma wiele luk i niespójności. Bo ludzie którzy przegłosowali jeden przepis są innymi ludźmi niż ci, którzy potem głosują o kolejnych ustawach. W demokracji nie ma jednej wizji kraju i odpowiedzialności za rządzenie. Jest tylko przypodobywanie się wyborcom i kadencyjność. Dobre i spójne prawo powstać po prostu nie może.

Demokracja jest ze swej natury nie zdolna do wprowadzenia jakichkolwiek większych, logicznych i sensownych reform. Chyba, że wykorzysta się jej słabość i np zastraszy większość społeczeństwa lub większość posłów za pomocą np armii, co znamy dobrze z historii I RP. Albo jeśli ominie się procedury demokratyczne, jak przy wprowadzaniu Traktatu Lisbońskiego, który nie był przegłosowywany prawie w żadnym parlamencie w Europie. Historię nigdy nie tworzyły parlamenty, tylko wybitni przywódcy.

Demokratycznie można głosować na szczeblu lokalnym, jeśli wszyscy zgodzą się akceptować wyniki głosowania. Np. kolor kwiatów na osiedlu, albo remont dachu w spółdzielni. Jeśli natomiast sprawa jest poważna, przykładowo na osiedlu grasuje gang napadający na mieszkańców lub spółdzielnia może zbankrutować, wówczas metodami demokratycznymi nie bardzo daje się wyjść z sytuacji. Wówczas potrzeba silnej i rozsądnej ręki, która pokieruje innymi. Wówczas potrzebne są działania spójne i zdecydowane, a nie debaty i kłótnie o każdy drobiazg oraz rozmywanie każdej inicjatywy.

Przywódcy Europy zachodniej powoli zdają sobie sprawę, że bez wyraźnego lidera Unia nie przetrwa i nie będzie metodami demokracji zdolna do zdecydowanych reform. Idea demokratycznej Europy upada. Dlatego większość inicjatyw w UE nie wychodzi, a często wogóle nie zbliża się do Parlamentu Europejskiego ani parlamentów poszczególnych krajów. Dlatego wskazuje się Niemcy jako nieformalnego lidera UE, który ma wyprowadzić inne kraje z kryzysu. Żadna europejska instytucja nie chce tego wziąć na siebie. Albo z braku pomysłu, albo z braku możliwości działania, albo ze strachu przed odpowiedzialnością.

Page last modified on July 13, 2012, at 09:36 PM