Dlaczego rząd Tuska nie rozumie co się dzieje?W przeprowadzonej wczoraj debacie: rząd RP kontra internauci niezadowoleni z ACTA, Tusk z rozbrajającą szczerością przyznał, że nie rozumie o co ten krzyk i dlaczego ludzie protestują przeciw ACTA. Myślę, że mówił prawdę. Po prostu człowiek zniewolony nie zrozumie człowieka wolnego. Nie zrozumie o co on walczy. A Tusk z ekipą to ludzie z epoki niewoli. W której największym marzeniem było, by państwo poluźniło nieco smycz. Dla niewolnika największym szczęściem jest szczodry i łaskawy pan. Dla człowieka wolnego brak pana, swoboda i samodzielność. Mimo, że samodzielność jest trudniejsza niż niewola, wymaga więcej pracy i wysiłku oraz niesie więcej zagrożeń. Internet, pozbawiony praktycznie kontroli czy nadzoru, stał się współczesną oazą nieskrępowanej wolności. Wolności, której próżno szukać gdzie indziej. Która oczywiście niesie z sobą pewne zagrożenia, ale i tak warto o nią walczyć. Bo dzięki niej, mamy swobodę wymiany myśli, idei, koncepcji. Właśnie w takim bałaganie najróżniejszych myśli i koncepcji rodzą się pomysły ciekawe, wartościowe czy nawet przełomowe. To Internet uczy nas nie przyjmować papki informacyjnej bezkrytycznie, uczy ignorować zaczepki trolli, uczy przebijać się przez tony śmieci by znaleźć pereły, uczy negocjacji z innymi ludźmi na forach. Innymi słowy uczy samodzielnego myślenia i samodzielnego działania. W debacie na sali słychać było bardzo dużo ciekawych koncepcji i pomysłów. Z niektórymi się zgadzam z innymi nie. Widać było otwartość umysłów internautów na różne koncepcje. W ripoście rząd zabetonował swoje stanowisko, zignorował większość z nich oraz zapewnił, że nie ugnie się przed innymi. Rząd podobno ujawni jakąś dokumentację związaną z ACTA, ale to wydaje się działaniem zaplanowanym już wcześniej. Dlatego nie ujawnili tych dokumentów przed debatą - jak nakazywała by logika i na co wskazali niektórzy zaproszeni na debatę. Z debaty oczywiście nie wynikło nic konkretnego, bo niby co mogło wyniknąć? Jedni są za, inni są przeciw. Wiedzieliśmy to wcześniej i wiemy teraz. Sejm i Senat debatują od 20 lat zawodowo i też jakoś niewiele dobrego z tego wynikło. Dodatek 16-02-2012: Widać już wyraźnie, że taktyka rządu w sprawie ACTA sprowadza się do następujących czynności:
Cały czas podtrzymuję opinię, że dyskutować z władzami nie ma sensu, bo w dyskusji to oni są profesjonalistami i trudno w ten sposób z nimi wygrać. Polityk w demokracji to zawodowy kłamca. Musi przecież umieć obiecywać nierealne rzeczy podczas kampanii. Musi umieć podlizywać się wyborcom. W tej sytuacji należy albo twardo domagać się konkretnych CZYNNOŚCI, albo nie podejmować dyskusji wcale, obalić rząd i samemu zrobić to co się chce. Domaganie się debaty lub w niej uczestniczenie przyniesie tyle samo dobrego co odwieczne debaty sejmowe. Problemem ACTA nie był bowiem brak konsultacji, tylko zła decyzja! Wystarczyłby mądry premier patriota i problem by nie istniał. Dodatek 20-02-2012: Tym razem Tusk odważnie wystąpił na forum UE i zachęcał inne kraje by nie brały przykładu z Polski i nie przyjmowały ACTA. Ciekawe, że tysiącom protestujących w Polsce nie udało się skłonić Premiera do zmiany decyzji i a jedynie do obietnicy długich i dogłębnych analiz oraz debat społecznych w ciągu najbliższego roku. Kilka dni później debaty okazały się zbędne, bo Premier jednak potrafił szybko się namyślić i podjąć nową decyzję w sprawie ACTA. Powstaje pytanie, cóż takiego się zdarzyło w ciągu tych kilku dni, co wywarło większą presję niż utrata wizerunku, spadek notowań w sondażach oraz bardzo liczne protesty? Po za tym jak w ogóle można ufać człowiekowi zmieniającemu zdanie w ważnej dla kraju sprawie o 180 stopni już któryś raz z rzędu na odcinku zaledwie kilku tygodni? Czy tak postępują poważni politycy, którzy wzięli na swoje barki odpowiedzialność za przyszłość prawie 40 mln ludzi? (:commentbox:) |