Blog > 2012-06-05DemokracjaWPraktyce

Demokracja w praktyce

W szczytnych założeniach demokracja to rządy ludu. Zwykli ludzie mają w niej wpływ na władzę i współdecydują o rządach w kraju. Nie ma się chyba co nad zaletami demokracji rozwodzić, bo każdy uczył się ich w szkole. Demokracja jest bowiem przedstawiana jako szczytowe, ostateczne osiągnięcie w historii ludzkości.

Większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy jak wiele sprzeczności tkwi w samy podstawach demokracji.

  1. Skoro w demokracji rządzi lud, to kto ponosi odpowiedzialność za nieuniknione błędy podczas rządzenia. Nawet najlepsi władcy kiedyś się mylą, a demokratycznie wybrani wyjątkowo często. Czy w demokracji lud ma karać sam siebie? Czy może karać rządzących, którzy jedynie starają się realizować wolę ludu? W praktyce gniew skupia się na rządzących, no ale przecież oni rządzą z woli ludu, więc to trochę bez sensu.
  2. Wolę ludu uznajemy w demokracji za świętość. To ona ma decydować o najważniejszych dla kraju sprawach, poprzez referenda i wybory. Dlaczego więc całe sztaby dobrze opłacanych ludzi i ogromna machina propagandowa jest uruchamiana przed każdymi wyborami i referendami, tylko po to by nagiąć wolę ludu do swoich potrzeb? Gdybyśmy wierzyli w słuszność woli ludu to nie należałoby jej w żaden sposób zmieniać. Nie powinno być w ogóle kampanii wyborczych, jedynie programy każdej partii ogłoszone na stronach www do wglądu dla wyborców. Skoro tak nie jest to znaczy, że w demokracji tak na prawdę nie wierzy się w wolę ludu.
  3. Skoro lud w demokracji ma decydować o składzie sejmu to czemu nie głosuje się na poszczególne osoby indywidualnie, tylko na partie - proporcjonalnie? Czyżby znowu lud nie był wystarczająco inteligentny by samemu zdecydować kogo umieścić w sejmie? Przecież w całej medialnej papce przed i po wyborczej praktycznie nigdy nie podaje się, kto konkretnie dostał się do sejmu. Przedstawia się jedynie wyniki partii, procentowe i ilościowe. Informacje o konkretnych nazwiskach nie są tajne, ale jakoś tak wstydliwie mało eksponowane. Z nazwiska powszechnie znane są praktycznie tylko osoby liderów. Większość kandydatów na miejsca w parlamencie nie jest nawet prezentowanych w mediach.
  4. Dlaczego prawie w każdej demokracji zachodniej mamy tylko dwie główne partie w parlamencie, a reszta jest mało istotna? Dlatego, że te partie żyją w symbiozie i wspólnie starają się nie dopuścić konkurencji. Symbioza polega na ciągłym wzajemnym atakowaniu się. Jest to tak sztuczne, że dochodzi nawet do sytuacji w której jedna partia atakuje drugą za jakąś ustawę, a potem sama uchwala bardzo podobną. W ten sposób lud jest uczony, że aby przeciwdziałać PIS może głosować w zasadzie tylko na jedyną realną alternatywę - PO, a aby przeciwdziałać PO może głosować tylko na jedyną realną alternatywę - PIS. Dlatego też dwie główne partie w danym kraju praktycznie nigdy nie wchodzą we wspólną koalicję, choć to dałoby im przecież w danej kadencji władzę absolutną. Jednak wówczas partie te przestały by się medialnie różnić od siebie, nie mogłyby łatwo zwalić winę na przeciwnika za błędy i zrobiłyby więcej miejsca w parlamencie dla partii im przeciwnych.
  5. Demokracja to w 90% szopka dla ludu, a w 10% realne oddanie władzy ludziom. Oczywiście te procenty mogą się nieco zmieniać w czasie i mogą być różne dla różnych krajów. W demokracji w praktyce nie rządzi lud. Lud nigdy w historii świata nie rządził i nie będzie rządził. Jest tylko mamiony tym, że ma jakiś wpływ na coś tam od czasu do czasu. Wystarczy sprawdzić skład osobowy Sejmu w Polsce na oficjalnej stronie www. Większość posłów jest ciągle ta sama, niezależnie od kolejnych wyników wyborów.
  6. Skoro w demokracji tak na prawdę lud nie ma praktycznie żadnej władzy, to dlaczego ten system jest utrzymywany? Dlatego, by rządzący mogli zawsze zasłonić się wolą ludu. Dlatego, że w demokracjach odpowiedzialność za sprawowaną władzę jest rozmyta pomiędzy rządy, parlamenty i prezydentów. Każdy może zwalić na każdego, że mu utrudnił lub uniemożliwił wprowadzenie dobrej ustawy. No i przede wszystkim łatwiej się dorobić, gdy władza jest tak rozmyta, że nie wiadomo kto na prawdę rządzi.

Demokracja to bajka, podobnie jak senat w starożytnym Cesarstwie Rzymskim. Należy ją oczywiście znieść, bo bez sensu jest dawać się ciągle mamić mrzonką o współudziale we władzy. Co wprowadzić w zamian? Są dwie opcje:

  1. Opcja pierwsza to wprowadzić prawdziwą demokrację. Coś na kształt demokracji bezpośredniej w Szwajcarii. Jest to wybór łudząco kuszący, ale niestety błędny. Ludzie bowiem w swojej masie nie są wystarczająco inteligentni by decydować o losach kraju. Żeby nie wiem ile wiedzy im wkładać do głowy w szkołach, to mądrości od tego nie przybędzie. Nawet w demokracji bezpośredniej ktoś mądry musi układać treść pytań referendalnych i ktoś mądry będzie prowadził kampanie wyborcze lub kampanie na rzecz jakiegoś wyboru w referendum. I to ci ludzie będą na prawdę rządzili, a nie społeczeństwo. Więc to po prostu kolejna ułuda.
  2. Opcja druga to opcja uczciwa. Niech Ci którzy chcą rządzić, a nie tylko się dorobić na stołkach, ogłoszą się królami, cesarzami, dyktatorami czy kimkolwiek chcą i niech zaczną rządzić w 100%, ale z pełną odpowiedzialnością za swoje czyny. Bez ukrywania się za fasadą demokracji i realizowania woli ludu. W końcu będzie wiadomo komu dziękować lub kogo winić za wprowadzane zmiany. A niezadowolony lud bez problemu usunie władcę, jak ten będzie przesadzał. Proszę popatrzeć na tzw. arabską wiosnę. Ilu to dyktatorów potraciło ostatnio nie tylko stołki, ale nawet życie. A w Grecji? Demokraci doprowadzili kraj do ruiny, ale nikt nie ponosi odpowiedzialności i końca kryzysu nie widać. Lud grecki będzie jeszcze latami płacił za błędy swych rządzących, ale w demokracji nie ma za bardzo kogo winić. I nie chodzi tu o zwykłą zemstę. Chodzi o to, że to właśnie brak osobistej odpowiedzialności skłania ludzi do nierozważnych rządów.
Page last modified on June 05, 2012, at 07:25 AM